czwartek, 1 grudnia 2016

K04

Chcesz czegoś, ale nie zdajesz sobie z tego sprawy. Potrzebujesz czegoś, ale nie chcesz. Robisz coś wbrew sobie, wbrew temu, co czujesz, czego pragniesz i wszystko jest nie tak. Nie tak, jak być powinno.

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Miałem wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę, ale niestety żyłem. Wszystkie funkcje życiowe w normie, tylko moje sumienie zostało nadszarpnięte. Rozejrzałem się dookoła. Byłem sam, na szczęście. Łóżko puste, ciepła tylko połowa, na której spałem. Żadnych niechcianych ubrań, żadnego nieznanego zapachu i nawet przez chwilę myślałem, że to wcale się nie wydarzyło. Moment nadziei jednak natychmiast minął, ponieważ przypomniałem sobie minioną noc. Oczami wyobraźni widziałem, jak otwieram drzwi mieszkania. Pośpiesznie, bo za plecami chichotała mi do ucha szczupła brunetka. Znałem ją, była koleżanką koleżanki mojego kumpla. Spotkaliśmy się już nie pierwszy raz. Była całkiem ładna i momentami nawet zabawna. Także pijana, ale wcale nie bardziej niż ja. Wpuściłem ją do środka, a ona powoli zdjęła kurtkę, obserwując moje ruchy. Czułem się zadziwiająco niepewnie, jakbym nie był do końca przekonany co do tego, co zamierzam zrobić. A przecież chciałem tego. Chciałem tego, co razem zaczęliśmy pod toaletą w klubie. Chciałem kontynuować, ona też, bo zarzuciła mi ręce na szyję i wpiła się w moje usta. Początkowo nie wiedziałem, co zrobić z rękami, stałem nieco oszołomiony samym sobą i gorączkowo myślałem nad tym, co się ze mną dzieje, ale kiedy jej dłonie zaczęły błądzić w okolicach mojego paska od spodni, natychmiast otrzeźwiałem. Jeśli w ogóle można tak powiedzieć, biorąc pod uwagę fakt, że byłem zupełnie pijany. Wepchnąłem ją przez drzwi mojego pokoju, wylądowaliśmy na łóżku.

Rzadko kiedy spotyka się takie dziewczyny, jak ona – pewne siebie i tego, co chcą zrobić. Nie było w niej żadnego wstydu, żadnej delikatności, ale jeszcze wtedy mi to nie przeszkadzało. Podobała mi się, tak samo jak podobała mi się Jessica Alba – mógłbym się z nią przespać, spotkać parę razy i miło spędzić czas, ale nie było dla nas przyszłości. Na imprezie w klubie wcale nie szuka się przyszłości, tylko teraźniejszości. To też robiłem – żyłem tym, co teraz. Z tą dziewczyną i z paroma innymi. Nie byłem jednak typem faceta, który co weekend przyprowadza do domu nową panienkę, bo wcale aż tak mnie to nie kręciło. Zdarzyło mi się parę razy, ale nienawidziłem budzić się u boku osoby, której w ogóle nie znałem, bo wtedy cholernie siebie nienawidziłem. Stawałem przed lustrem i wiedziałem, że ten facet, który o poranku patrzy na siebie podkrążonymi oczami to nie ten sam człowiek, co zeszłej nocy. A ta dziewczyna, która leży w moim łóżku to nie ta, którą kiedykolwiek mógłbym chcieć. Ta, z którą byłem tej nocy również nią nie była, ale pozostawiła po sobie wyraźniejszy ślad.
W środku nocy siedziałem na parapecie z papierosem w ustach, czekając aż się obudzi. Chciałem jej powiedzieć, że powinna sobie pójść. Nie chciałem na nią patrzeć w świetle dnia, a powoli zaczynało się rozjaśniać. Miałem wrażenie, że zaraz się popłaczę. Autentycznie, bolało mnie serce, było mi niedobrze, nie mogłem spać. Znowu nie miałem pojęcia, co się ze mną dzieje, ale tym razem już wiedziałem co powinienem zrobić. W dłoni obracałem sobie telefon. Co ja sobie wyobrażałem? Wydawało mi się, że dzięki temu udowodnię sam sobie, że nic nie jest w stanie mnie złamać. Że jedna osoba nie może narobić w moim życiu bałaganu. Chciałem pokazać jej i sobie, że jestem ponad to. Myślałem, że krótka przygoda wyleczy mnie z tych wszystkich dziwnych myśli. Nie wyleczyła, wręcz przeciwnie – czułem się gorzej niż kiedykolwiek.

- Nie żebym się wtrącał, ale ostatnio mogłem przez przypadek powiedzieć mamie, że masz dziewczynę – powiedział mój brat, kiedy pojawiłem się w południe w kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie, na które w zasadzie w ogóle nie miałem ochoty. – Prawie piszczała z radości, że jej ładniejszy synuś wreszcie postanowił się ustatkować.
- Nie wiem, po co kłamałeś – odparłem, wzruszając ramionami.
- Nie kłamałem. Naprawdę myślałem, że z tą laską, którą ostatnio zaprosiłeś na weekend jest coś na rzeczy.
- Ostatnio? To było miesiąc temu, mózgu. Od tamtego czasu nie mieliśmy okazji się spotkać. – Schowałem twarz w dłoniach, wcześniej siadając na krześle naprzeciwko niego. – Lubię ją.
- To dlaczego przespałeś się właśnie z jakąś inną panienką? – Skrzywił się. Od początku tylko o to mu chodziło.
- Nie wiem – rzuciłem. Wstałem i wyszedłem.

Nie wiem. Nie wiem. To wyrażenie towarzyszyło mi przez cały dzień. Pustka. Tułałem się po mieszkaniu, obijałem o meble, aż w lodówce nie pozostała ani jedna butelka piwa. Brat poszedł do znajomych, zostałem więc sam ze sobą. Ciągle obracałem sobie w dłoniach telefon, zastanawiając się nad tym, czy odpisywać jej na wiadomość, którą wysłała w południe. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek czuł się tak rozbity psychicznie. Być może powinienem to skończyć – szybko i stanowczo, po prostu urwać kontakt. Wątpiłem jednak w swoją siłę woli. Byłem przekonany, że prędzej czy później i tak bym się do niej odezwał. Poza tym, nie zasługiwała na takie traktowanie. Zasługiwała na prawdę. Nawet jeśli była bolesna.
Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem. Pięć sygnałów.
- Cześć.
- Cześć. – Miała taki delikatny głos. – Co tam?
- W porządku – odparłem. – To znaczy nie. Właściwie to nie. Muszę ci coś powiedzieć. – Zaciąłem się na moment, ale z jej strony nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. Być może jej oddech nieco przyśpieszył, nie wiem. Moje serce biło tak szybko, jakbym właśnie skończył biec maraton. Nie potrafiłem z nią rozmawiać, nie mógłbym jej więc spojrzeć w oczy. Zawsze świetnie kłamałem, rodzice nigdy nie zorientowali się, jak często chodziłem na wagary za szkolnych czasów, ale w tym przypadku po prostu nie potrafiłem. Nie mogłem jej oszukiwać.  – Zrobiłem coś głupiego, coś… – Wykrztuś to. No wykrztuś to.  – Przespałem się z kimś. Przepraszam.
Cisza. Mijały sekundy, a uderzenia serca dudniły mi w uszach. Była gdzieś tam po drugiej stronie, ponieważ słyszałem jej miarowy oddech. Musiało to trwać wieczność, a potem czas się zatrzymał. Odpowiedziała:
- Okej.

I rozłączyła się.


Tak to jest – czasem jedna chwila, jedna nieprzemyślana decyzja odbija się na całym naszym życiu. Dosłownie – na całym życiu. Bo ta feralna noc nie powinna nigdy się wydarzyć. Już nigdy więcej nie spotkałem tej dziewczyny, nawet nie minąłem jej na ulicy, nic. Agę natomiast widziałem codziennie w swoich myślach. Codziennie. Przewijała się przed moimi oczami, raz uśmiechnięta, innym razem przygnębiona, ale zawsze tak samo piękna. To wtedy uświadomiłem sobie, że ona nie jest jakąś śmiesznostką, z której można zrezygnować z dnia na dzień, kiedy mi się znudzi. Bo ona nigdy mi się nie znudzi. Wtedy uświadomiłem sobie, że jestem zakochany. Szkoda tylko, że potrzebowałem do tego jej łez i swojego cierpienia. Szkoda. 

Cause there's no drink or drug I've tried to rid the curse of these lover's eyes