Chcesz czegoś, ale nie zdajesz sobie z tego
sprawy. Potrzebujesz czegoś, ale nie chcesz. Robisz coś wbrew sobie, wbrew
temu, co czujesz, czego pragniesz i wszystko jest nie tak. Nie tak, jak być
powinno.
Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Miałem
wrażenie, że zaraz rozsadzi mi czaszkę, ale niestety żyłem. Wszystkie funkcje
życiowe w normie, tylko moje sumienie zostało nadszarpnięte. Rozejrzałem się
dookoła. Byłem sam, na szczęście. Łóżko puste, ciepła tylko połowa, na której
spałem. Żadnych niechcianych ubrań, żadnego nieznanego zapachu i nawet przez
chwilę myślałem, że to wcale się nie wydarzyło. Moment nadziei jednak
natychmiast minął, ponieważ przypomniałem sobie minioną noc. Oczami wyobraźni
widziałem, jak otwieram drzwi mieszkania. Pośpiesznie, bo za plecami chichotała
mi do ucha szczupła brunetka. Znałem ją, była koleżanką koleżanki mojego
kumpla. Spotkaliśmy się już nie pierwszy raz. Była całkiem ładna i momentami
nawet zabawna. Także pijana, ale wcale nie bardziej niż ja. Wpuściłem ją do
środka, a ona powoli zdjęła kurtkę, obserwując moje ruchy. Czułem się
zadziwiająco niepewnie, jakbym nie był do końca przekonany co do tego, co
zamierzam zrobić. A przecież chciałem tego. Chciałem tego, co razem zaczęliśmy
pod toaletą w klubie. Chciałem kontynuować, ona też, bo zarzuciła mi ręce na
szyję i wpiła się w moje usta. Początkowo nie wiedziałem, co zrobić z rękami,
stałem nieco oszołomiony samym sobą i gorączkowo myślałem nad tym, co się ze
mną dzieje, ale kiedy jej dłonie zaczęły błądzić w okolicach mojego paska od
spodni, natychmiast otrzeźwiałem. Jeśli w ogóle można tak powiedzieć, biorąc
pod uwagę fakt, że byłem zupełnie pijany. Wepchnąłem ją przez drzwi mojego
pokoju, wylądowaliśmy na łóżku.
Rzadko kiedy spotyka się takie dziewczyny, jak ona
– pewne siebie i tego, co chcą zrobić. Nie było w niej żadnego wstydu, żadnej
delikatności, ale jeszcze wtedy mi to nie przeszkadzało. Podobała mi się, tak
samo jak podobała mi się Jessica Alba – mógłbym się z nią przespać, spotkać
parę razy i miło spędzić czas, ale nie było dla nas przyszłości. Na imprezie w
klubie wcale nie szuka się przyszłości, tylko teraźniejszości. To też robiłem –
żyłem tym, co teraz. Z tą dziewczyną i z paroma innymi. Nie byłem jednak typem
faceta, który co weekend przyprowadza do domu nową panienkę, bo wcale aż tak
mnie to nie kręciło. Zdarzyło mi się parę razy, ale nienawidziłem budzić się u
boku osoby, której w ogóle nie znałem, bo wtedy cholernie siebie nienawidziłem.
Stawałem przed lustrem i wiedziałem, że ten facet, który o poranku patrzy na
siebie podkrążonymi oczami to nie ten sam człowiek, co zeszłej nocy. A ta
dziewczyna, która leży w moim łóżku to nie ta, którą kiedykolwiek mógłbym
chcieć. Ta, z którą byłem tej nocy również nią nie była, ale pozostawiła po
sobie wyraźniejszy ślad.
W środku nocy siedziałem na parapecie z papierosem
w ustach, czekając aż się obudzi. Chciałem jej powiedzieć, że powinna sobie
pójść. Nie chciałem na nią patrzeć w świetle dnia, a powoli zaczynało się rozjaśniać.
Miałem wrażenie, że zaraz się popłaczę. Autentycznie, bolało mnie serce, było
mi niedobrze, nie mogłem spać. Znowu nie miałem pojęcia, co się ze mną dzieje,
ale tym razem już wiedziałem co powinienem zrobić. W dłoni obracałem sobie
telefon. Co ja sobie wyobrażałem? Wydawało mi się, że dzięki temu udowodnię sam
sobie, że nic nie jest w stanie mnie złamać. Że jedna osoba nie może narobić w
moim życiu bałaganu. Chciałem pokazać jej
i sobie, że jestem ponad to. Myślałem, że krótka przygoda wyleczy mnie z tych
wszystkich dziwnych myśli. Nie wyleczyła, wręcz przeciwnie – czułem się gorzej
niż kiedykolwiek.
- Nie żebym się wtrącał, ale ostatnio mogłem przez
przypadek powiedzieć mamie, że masz dziewczynę – powiedział mój brat, kiedy
pojawiłem się w południe w kuchni, żeby zrobić sobie śniadanie, na które w
zasadzie w ogóle nie miałem ochoty. – Prawie piszczała z radości, że jej
ładniejszy synuś wreszcie postanowił się ustatkować.
- Nie wiem, po co kłamałeś – odparłem, wzruszając
ramionami.
- Nie kłamałem. Naprawdę myślałem, że z tą laską,
którą ostatnio zaprosiłeś na weekend jest coś na rzeczy.
- Ostatnio? To było miesiąc temu, mózgu. Od
tamtego czasu nie mieliśmy okazji się spotkać. – Schowałem twarz w dłoniach,
wcześniej siadając na krześle naprzeciwko niego. – Lubię ją.
- To dlaczego przespałeś się właśnie z jakąś inną
panienką? – Skrzywił się. Od początku tylko o to mu chodziło.
- Nie wiem – rzuciłem. Wstałem i wyszedłem.
Nie wiem. Nie wiem. To wyrażenie towarzyszyło mi przez
cały dzień. Pustka. Tułałem się po mieszkaniu, obijałem o meble, aż w lodówce
nie pozostała ani jedna butelka piwa. Brat poszedł do znajomych, zostałem więc
sam ze sobą. Ciągle obracałem sobie w dłoniach telefon, zastanawiając się nad
tym, czy odpisywać jej na wiadomość, którą wysłała w południe. Nie pamiętam,
żebym kiedykolwiek czuł się tak rozbity psychicznie. Być może powinienem to
skończyć – szybko i stanowczo, po prostu urwać kontakt. Wątpiłem jednak w swoją
siłę woli. Byłem przekonany, że prędzej czy później i tak bym się do niej
odezwał. Poza tym, nie zasługiwała na takie traktowanie. Zasługiwała na prawdę.
Nawet jeśli była bolesna.
Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem. Pięć
sygnałów.
- Cześć.
- Cześć. – Miała taki delikatny głos. – Co tam?
- W porządku – odparłem. – To znaczy nie.
Właściwie to nie. Muszę ci coś powiedzieć. – Zaciąłem się na moment, ale z jej
strony nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. Być może jej oddech nieco
przyśpieszył, nie wiem. Moje serce biło tak szybko, jakbym właśnie skończył
biec maraton. Nie potrafiłem z nią rozmawiać, nie mógłbym jej więc spojrzeć w
oczy. Zawsze świetnie kłamałem, rodzice nigdy nie zorientowali się, jak często
chodziłem na wagary za szkolnych czasów, ale w tym przypadku po prostu nie
potrafiłem. Nie mogłem jej oszukiwać. –
Zrobiłem coś głupiego, coś… – Wykrztuś
to. No wykrztuś to. – Przespałem się
z kimś. Przepraszam.
Cisza. Mijały sekundy, a uderzenia serca dudniły
mi w uszach. Była gdzieś tam po drugiej stronie, ponieważ słyszałem jej miarowy
oddech. Musiało to trwać wieczność, a potem czas się zatrzymał. Odpowiedziała:
- Okej.
I rozłączyła się.
Tak to jest – czasem jedna chwila, jedna
nieprzemyślana decyzja odbija się na całym naszym życiu. Dosłownie – na całym
życiu. Bo ta feralna noc nie powinna nigdy się wydarzyć. Już nigdy więcej nie
spotkałem tej dziewczyny, nawet nie minąłem jej na ulicy, nic. Agę natomiast widziałem
codziennie w swoich myślach. Codziennie.
Przewijała się przed moimi oczami, raz uśmiechnięta, innym razem przygnębiona,
ale zawsze tak samo piękna. To wtedy uświadomiłem sobie, że ona nie jest jakąś
śmiesznostką, z której można zrezygnować z dnia na dzień, kiedy mi się znudzi. Bo
ona nigdy mi się nie znudzi. Wtedy uświadomiłem sobie, że jestem zakochany. Szkoda
tylko, że potrzebowałem do tego jej łez i swojego cierpienia. Szkoda.
Cause there's no drink or drug I've tried to rid the curse of these lover's eyes