czwartek, 17 listopada 2016

K02

I może tak właśnie powinno się to skończyć. Zanim w ogóle się zaczęło. Tego piątkowego wieczora, kiedy rozdzieliliśmy się, rozchodząc się do różnych stolików, przy których siedzieli nasi znajomi. Wiedziałem już wtedy, że będą z tego kłopoty. Zapraszałem ją na piwo, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że popełniam błąd. Bo takich dziewczyn, jak ona nie wyrywało się na tanie teksty, a ja chyba tylko takie znałem. Nie szukałem zresztą niczego specjalnie trwałego, na niczym konkretnie mi nie zależało, chciałem tylko spędzić miło czas i być może się zabawić, i… wiem, że na to nie zasługiwała. Chciałem ją wykorzystać, pomydlić oczy, pograć na jej emocjach. Była zabawna i ładna, lubiłem z nią rozmawiać, ale wtedy nie byłem gotowy na jakiekolwiek zaangażowanie, a z jej twarzy jak z kartki można było wyczytać, że ona właśnie tego oczekuje. Nigdy nie lubiłem takich dziewczyn, jak ona. Uważałem, że nie potrafią sobie poradzić w życiu, że potrzebują jak tlenu oparcia w drugim człowieku, a ja z natury byłem indywidualistą, więc nie do końca to rozumiałem. I także nie pochwalałem. Ale ona otworzyła mi na pewne sprawy oczy. Oczywiście nie od razu. Wtedy, w tym zadymionym pubie jeszcze nie myślałem, że w jakikolwiek sposób zagnieździ się w moim życiu, nie. Byłem przekonany, że to będzie jednorazowa sprawa, optymistycznie zakładałem, że obędzie się bez płaczu i pretensji w moją stronę. Nie obyło się.

Spotkaliśmy się następnego dnia w tym samym miejscu. Wyglądała ładniej, na pierwszy rzut oka mogłem stwierdzić, że godzinami stała przed lustrem wybierając odpowiednie ubranie i dopasowując makijaż (przez pierwsze trzy lata studiów miałem współlokatorkę, więc wiedziałem, jak odbywają się tego typu sprawy za kulisami). Udało jej się. Była cholernie atrakcyjna, chociaż chyba nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Niepewna siebie, bo kiedy ze mną rozmawiała, bawiła się paznokciami. I niespecjalnie chciała patrzeć mi w oczy. Też nie lubiłem przesadnego kontaktu wzrokowego, ale ona cały czas uciekała spojrzeniem, dopóki nie wypiła dwóch piw i atmosfera całkowicie się nie rozluźniła.

Rozmawialiśmy o wszystkim. Właściwie byłem totalnie zaskoczony, bo podejrzewałem, że będziemy potrzebować masy alkoholu, żeby to spotkanie można było zaliczyć do udanych, a tymczasem od pierwszej minuty – choć trochę niezręcznej – wszystko grało jak w zegarku. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, zgrabnie przechodziliśmy z tematu na temat. Zapomniałem, że wcale nie byłem co do niej pewny, że właściwie miała być tylko przygodą. Od razu umówiliśmy się na następne spotkanie – tuż przed świętami na jarmarku Bożonarodzeniowym, ponieważ dopiero wtedy zamierzałem wrócić do miasta. Tydzień później jednak zmieniłem zdanie i pod pretekstem złożenia babci imieninowych życzeń przyjechałem raz jeszcze. Zabrałem ją do pubu na mikołajkowe drinki. , nie babcię.

Nie do końca wiedziałem, co się ze mną dzieje. Oczywiście, że byłem kiedyś zakochany – nie chcę, żeby ktokolwiek pomyślał sobie, że jestem totalnym chujem bez serca – ale jeszcze nigdy nie czułem się tak dziwnie. Nie umiałem tego określić innym słowem. Dziwnie. Jednocześnie chciałem tego wszystkiego i nie chciałem. Chciałem się z nią spotykać, ale nie chciałem, żeby ona za bardzo chciała. Chciałem się z nią przespać, ale nie chciałem jej zranić. Chciałem ją pocałować, ale nie chciałem, żeby sobie pomyślała, że coś może nas połączyć. Zapomniałem tylko, że było już za późno, bo już jakiś czas wcześniej coś nas połączyło. Do tej pory wydawało mi się, że mam całkiem idealne życie. Uwielbiałem swoją pracę, głównie za to, że dużo płacili. Uwielbiałem swoje mieszkanie i swojego przygłupiego współlokatora, który był moim bratem. Uwielbiałem cotygodniowe wypady na miasto ze znajomymi z uczelni i udawanie, że studenckie życie jeszcze nie dobiegło końca. Wszystko wydawało mi się wspaniałe, dopóki nie pojawiła się ona. I chyba dlatego właśnie była takim problemem – bo z nią świat trochę zaczął szarzeć. Już nie był taki idealny. Huśtawki nastrojów, jej i moje, bo nie odpisała, bo nie zadzwoniła, bo jakiś inny osobnik płci męskiej wrzucił z nią fotkę na fejsbuka, przytulając ją do siebie trochę zbyt mocno, zbyt blisko. Dlatego właśnie czułem się dziwnie. Czułem się dziwnie, a nie powinienem się tak czuć, ponieważ do tej pory byłem szczęśliwy, a ona mi moje szczęście odebrała, tak jak odebrała mi moje dotychczasowe życie. Z drugiej jednak strony, to ona momentami była moją euforią. I obsesją. Nigdy bym się do tego nie przyznał głośno, ale właśnie tak było.

- Te Mikołaje mają wyraz twarzy pedofila – powiedziałem, kiedy patrzyła na czekoladowe figurki widniejące na wystawie jednego ze straganów. Była totalnie oczarowana atmosferą świąt, panującą na jarmarku, wygrywanymi na cymbałkach ciepłymi melodiami, światełkami mieniącymi się w oczach, zapachem piernika. Nawet mnie się to udzielało. – Nie kupowałbym ich młodszej siostrze.
- Ty też czasami masz taki wyraz twarzy – odparła, uśmiechając się szeroko. Jej ciemne włosy zlewały się z futerkiem, który okalał kaptur jej kurtki. – Jakbyś chciał… - urwała – …nieważne. Wezmę jednego. Nawet jeśli to pedofilski Mikołaj, to jest z czekolady. Nikt nie gardzi czekoladą.

Dlatego poszliśmy na gorącą czekoladę. Gdyby któryś z moich dobrych kolegów zobaczył mnie w tej sytuacji – w bajkowej scenerii, z dziewczyną, pijącego słodki, gorący napój z bitą śmietaną – chyba zapadłbym się pod ziemię. Ale w zasadzie było całkiem przyjemnie. Bardzo przyjemnie. Mimo mrozu, ciepło na duchu i przytulnie. Inaczej. Dobrze. Dobrze było przyłożyć zmarznięte wargi do jej słodkich warg. Poczuć jej odziane w rękawiczki dłonie na swoim karku. Objąć ją mocno i rozmyślać nad tym uściskiem przez następne tygodnie.

Dobrze. Wtedy było dobrze.

I could not take the burden of both me and you
It was too fast, casting love on me as if it were a spell I could not break, when it was a promise I could not make


***

Dzisiaj mi się takie coś napisało. Krótkie, bo krótkie, ale takie musi być. Taka to będzie właśnie historia - chyba krótka, niezbyt wesoła, skupiona na emocjach. Takie moje wypociny. 
Dziękuję za te komentarze pod poprzednim postem. Zupełnie nie spodziewałam się, że tyle osób przybędzie to przeczytać, ale nawet nie wiecie, jak ciepło zrobiło mi się na sercu, kiedy czytałam te komentarze. 

6 komentarzy:

  1. Podobało mi sie,jak przedstawiłaś jego uczucia,te typów męskie wstawki,ale i przebijajaca miedzy nimi wrażliwość i świadomość,ze to nie jest relacja taka jak inne.. krótko,ale to pasuje.co do uwag zas: Wolałabym przeczytać bezpośrednia relacje z tego pierwszego spotkania. Na końcu Zabrzmiało,jakby w tydzień uznał,ze jednak ta dziewczyna jest jego euforia i kimś wiecej niz poprzednie. Zapraszam na Niezależność i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałam się tego typu uwag, szczerze mówiąc. Ale zrobiłam to celowo - specjalnie nie skupiłam się na ich spotkaniu. Samo "opowiadanie" będzie miało taki charakter przemyśleń ze scenami z ich życia i krótkimi lub dłuższymi dialogami, dlatego tak. Poza tym, kiedy próbowałam napisać coś o ich pierwszym wspólnym wyjściu, pół rozdziału to była pusta gadka, nic istotnego,ja bym na pewno nie chciała o tym czytać, jak on kupuje jej piwo i próbuje zagaić rozmowę. Będzie więc właśnie tak, to nie będzie jakieś opowiadanie z wartką akcją i mnóstwem dialogów.
      A co do tej euforii, to może i po tygodniu tak stwierdził, ale ja tak sądziłam o niejednym chłopaku, a mimo to żaden nie był miłością mojego życia. Człowiek jak zaczyna znajomość z kimś,kto potencjalnie może być kimś więcej bardzo często przeżywa takie stany euforyczne na przemian ze stanami totalnej depresji, chyba że to dotyczy tylko mnie. :D W każdym razie, tam nigdzie nie jest napisane, że on stwierdził iż ona jest kimś więcej niż poprzednie. Jeszcze nie. ;) Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jestem, z komentarzem Wroce w poniedziałek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedząc, ze to sie skończy, boli to jak sie zaczyna. Ze zaczyna sie to w najpiękniejszym okresie w ciagu roku, ze wtedy, gdy cuda dzieją sie dookoła, Ty czujesz sie jednym z nich.
      Pozniej swieta przypominają juz tylko o szczęściu, ktore zniszczyło Ci jakas cześć Ciebie, twojego zycia...

      Nawet dwa zdania spod Twych palców sa magiczne. 😍

      Usuń
  3. uwielbiam Cię całym sercem i oczywiście ucieszyłam się znów jak pięciolatka na widok czegoś nowego. i fajnie, że było krótko, na temat i że w sumie ominęłaś te wstępne bezsensowne pierdy, skupiając się na tym, co naprawdę ważne, czyli na tej stopniowo rodzącej się między nimi więzi i na uczuciach kuby. on się w sumie wydaje takim typowym, normalnym, standardowym facetem, niczym raczej specjalnie nie odbiega od większości swoich rówieśników, nie chce zaangażowań, nie chce zbędnych emocji, nie chce wchodzić w nic, co by się mogło wiązać z głębszymi uczuciami. a tu... no, klops? jak to w życiu. jak zwykle prawda i jak zwykle prosta, ale w pewien sposób bardzo przejmująca i chwytająca za duszę. święta tylko dodają temu tekstowi uroku.
    ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Co tu dużo pisać - jesteś geniuszem i chłone każde twoje zdanie jak ćpun dobre narkotyki, bo to jest coś więcej niż tylko "krótki rodział". To jest coś, co tylko ty potrafisz stworzyć i na co warto czekać nawet pół roku. Mega podoba mi się, że poznajemy również jego emocje, chyba właśnie tego potrzebowałam. Potrzebuje mnóstwa emocji, więc pisz, pisz, pisz.

    OdpowiedzUsuń